piątek, 31 sierpnia 2012

Rozdział 11


Gabriel:
Do końca tygodnia czas mijał mi na gadaniu i gotowaniu, więc zbyt dużo nie robiłem. W nocy jednak nie zbyt dobrze zaczęło mi się spać. Fakt iż Aleks leży obok w samych spodniach i do tego czuję jego zapach jak i ciepło bijące od ciała nie był pocieszający, bo bywało, że przez pół nocy leżałem twardy. Modliłem się w duchy, by moje ciało przestało, bo jeszcze nie daj boże to zauważy.. Nie pocieszało mnie także, że gdy moje ciało najchętniej lgnęłoby do niego to on musiał mnie do tego jeszcze kilka razy myć przez moje ręce. Właśnie byłem w wannie i kończył mnie myć, gdy przez przypadek trącił ręką mojego już stojącego członka, a ja spłonąłem czerwienią. On także zaczerwienił się i szybko ulotnił z łazienki. I nagle odechciało mi się z niej wyjść. Boże pewnie teraz myśli, że jestem jakimś napalonym pedałem i tak się wkurzył, że się czerwony zrobił i w tej chwili wypieprza moje rzeczy przez okno. W końcu jednak pozbierałem się i po wytarciu i ubraniu wychyliłem głowę do pokoju. O dziwo Aleks siedział sobie najzwyczajniej na kanapie z magazynem sportowym w ręku. Spojrzałem na niego niepewnie i zacząłem:
-Przepraszam za to, tak mi głupio..- chciałem coś jeszcze powiedzieć właściwie nie wiem co, bo mi przerwał.
-Stary  spoko rozumiem.
-R-Rozumiesz?- zapytałem drżąco, a moje serce zadudniło mocniej o klatkę piersiową.
-No. Rozpiera cię napięcie, a nie masz jak sobie pomóc z powodu obwiązanych rąk. Hehe nie martw się jutro już ci można to zdjąć bo aloes dobrze ci je podreperował. A i pokażę ci odkąd musisz sobie zeszyty przepisywać. Nie było tego dużo, więc nie będziesz miał trudności.
-Uff dzięki.- ucieszyłem się na zmianę tematu i fakt, że nie dowiedział się nic o mojej orientacji.
-W ogóle… Jutro idę z Tamami do kina i wiesz.. nie chcę cię tak tu zostawiać żebyś się nie nudził.. to może zaproś kogoś czy coś? Jakąś dziewczynę, czy kumpla?..
-Spoko.
Jak widać zbyt dużo ogólnie nie rozmawialiśmy. Zazwyczaj każdy miał swój świat i nie przeszkadzaliśmy sobie. Ze względu iż na następny dzień była sobota napisałem Stelli Sms-a żaby wpadła do mnie o 18. Do tego czasu powinienem się uwinąć z zeszytami.
Następnego dnia z rana Aleks zdjął moje opatrunki. Skóra na kostkach ładnie się zrosła i zostały tylko ledwo widoczne ślady. Obiad zrobiłem wcześniej żeby mieć potem więcej czasu. Tak więc po czternastej to już usiadłem przed biurkiem zaczynając od przepisywania matematyki. Zeszło mi do 17:40 i wtedy przypomniałem sobie, że nie powiedziałem przyjaciółce, że nie mieszkam w moim domu. Szybko chwyciłem za telefon i wybrałem jej numer.
=No hej Gabi co jest?
-Gdzie jesteś?
=Właśnie wychodzę z domu, a co?
-Idź do mieszkania Kasuse.
=Co?
-No chodź czekam na ciebie. Pa.
Dwie minuty po  osiemnastej zadzwonił dzwonek do drzwi. Zbiegłem na dół i przywitałem się z przyjaciółką, by po chwili zabrać ją do pokoju.
-Więc teraz łaskawie wyjaśnisz mi co się dzieje?- zapytała zasiadając na kanapie.
Po krótce opowiedziałem jej moją historię omijając szczegóły związane z moją orientacją na tę chwilę.
-A o co pokłóciłeś się z ojcem, że cię walnął?
-O to, że jestem gejem.- wymruczałem zmęczony podpierając się na ręce, by po chwili poderwać się na równe nogi- To znaczy się..
-Gabiiiś!- rzuciła się na mnie ściskając- Noż czemu nie powiedziałeś mi wcześniej?- mruknęła robiąc usta w dzióbek- No kurde, ale super!- rozdarła się a mi bębenki zadrgały.
-Ale nikomu ani słowa.- zmroziłem ją wzrokiem.
-Ja Stella Furusawa..- oho zapowiada się na przemowę- przysięgam dochować tajemnicy i działać jedynie na korzyść tego tu oto gejątka.
-Ej!- oburzyłem się na określenie ‘gejątko’.
-No już dobrze dobrze mój ty pysiu z kremem. Tak więc powiedz mi.. wpadł ci jakiś przystojniak w oko? Jakiś super kolo, który śni ci się nocami, że rano budzisz się i musisz sobie pomóc rękoczynem?
Na tą wzmiankę od razu pomyślałem o Aleksie. Przecież to on wywołuje u mnie takie reakcje. No ale w końcu nic dziwnego mam te swoje 17 lat i mój organizm domaga się bliskości innej osoby.
-No Gabi?- ponaglała.
-Nie mam nikogo na oku.
-No nie mów tak.. Takie ciacho jak ty i nie wyrywa żadnej dupy?
-Poczekaj chwilę przyniosę sok.
Już po chwili siedzieliśmy ze szklankami w dłoniach. Stella widocznie nad czymś dumała bo patrzyła się w podłogę i kręciła co jakiś czas nosem wykrzywiając brwi na wszystkie strony.
-Nad czym tak dumasz?- zapytałem łapiąc łyka soku.
-Wiem! Sypiasz z Aleksem!- na jej wypowiedź jedyne co zrobiłem to oplułem się sokiem.
-Słucham?!
-No bo zastanawiałam się, gdzie śpisz czy na kanapie czy coś.. A ty zboczuchu o czym pomyślałeś?- wykrzywiła usta w drwiący uśmieszek.
Zarumieniłem się jak dorodne jabłuszko i mruknąłem nie wyraźnie zaklęcie usuwające denerwujące dziewoje chowając się za szklanką. Jednak nie jestem czarodziejem i musiałem słuchać jak ta turlała się i chichotała. Mój telefon rozdzwonił się rozbrzmiewając piosenką An Cafe – Snow Scene. Sięgnąłem po niego i gdy ujrzałem kto dzwoni zdziwiłem się nie mało..

Ayase:
Z Tooru dobrze nam było i się dogadywaliśmy prawie, że w każdej sprawie. Jednak, gdy zbliżały się u niego jakieś testy to odrywał się od tego świata. Był taki wiecznie zmęczony i dziwnie blady. Za wszelką cenę chciałem się dowiedzieć co mu jest, lecz on zbywał to machnięciem ręki mówiąc, że przecież nic mu nie jest. Nie wiem jak to się stało, ale w ciągu trzech dni schudł i to ze skutkiem dobrze widocznym.
-Tooru co ci jest?- naciskałem, gdy jedliśmy obiad.
-Nic takiego.- mruknął po raz kolejny. Po chwili poderwał się na nogi i popędził do łazienki. Usłyszałem, że wymiotował, więc popędziłem za nim. Przykucnąłem przy nim trzymając jego włosy w górze i odgarniając pojedyncze kosmyki z twarzy.
-Proszę powiedz mi..- wyszeptałem wilgotnym głosem na co on tylko pokręcił głową i ponownie opróżnił żołądek. Zostawiłem go tam i poszedłem do kuchni rozglądając się czy może zjadł coś nieświeżego. Obszedłem także pół domu, aż w sypialni trafiłem na trop. W szufladzie biurka było jakby podwójne dno. Zajrzałem, więc pod warstwę dykty i ujrzałem nic innego jak narkotyki. Pełno foliowych torebeczek z różnymi ziołami. Tego było za wiele. Wziąłem w garść zawartość szuflady i poszedłem do łazienki. Aida pół przytomny opierał się o pralkę. Zacząłem otwierać i wysypywać wszystko do sedesu.
-Nie rób tego! Nie dam sobie bez tego rady!- przeraził się próbując doczołgać i mi przerwać. Wkrótce wszystko zniknęło w kanalizacji.
-Czemu to kurwa zrobiłeś? Wiesz ile ja się namęczyłem żeby je zdobyć, kurwa?!- wrzeszczał na mnie.
-Tak?! To ci potrzebne?! Chcesz się zaćpać?! O nie tak dobrze to nie będzie! Zbieraj się!- szarpnąłem nim z w górę i dociągnąłem do salony, gdzie usadziłem go na kanapie. Wykręciłem numer na taksówkę.
-I po chuj dzwoniłeś po taksówkę?- zapytał patrząc na mnie nieprzytomnie przekrwionymi oczami.
-Jedziesz do szpitala ćpunie.- warknąłem.
Chyba i tak mnie nie zrozumiał. Po pół godzinie byliśmy w szpitalu. Doktor zbadał go i pobrał próbkę krwi, a samego Tooru kazał pielęgniarką ułożyć go w sali 107 na trzecim piętrze. Doktor zaprosił mnie do swojego ga
binetu. 
-Nie będę owijał w bawełnę, jest źle.- spojrzał mi uważnie w oczy- Pański przyjaciel jest świeżym narkomanem, lecz od razu przesadził w dawką. Pozbędziemy się z jego organizmy narkotyków i nic więcej nie możemy zrobić.. Nie mamy pewności, że wpadł w nałóg.. Wiemy tylko, że przez ostatnie kilka dni je zażywał..
-Dobrze doktorze.. A.. jeżeli zaczęłoby się to powtarzać?- zapytałem niepewnie.
-Z takimi dawkami jak on zażywa to cóż.. długo nie pociągnie.
-Dziękuję za pomoc. Dowidzenia.- wyszeptałem i skierowałem się do sali 107.
Na łóżku leżał blady z sińcami pod oczami Aida. Wyglądał jak trup. Siedząc przy nim wykonałem telefon do Gabiego by poinformować go o sytuacji. Chciał do mnie przyjść i posiedzieć ze mną przy Tooru, ale poprosiłem o chwilę dla siebie. Wszystko tak szybko się dzieje.. Aida to świetny chłopak tylko.. nie radzi sobie z niektórymi rzeczami. Miał problemy z nauką i brał.. Przynajmniej do takich wniosków doszedłem. Miał problemy, a ja nie zauważyłem. Po raz kolejny okazałem się bezużytecznym chłopakiem…
Siedziałem tam do 22:00 jednak potem pielęgniarka kazała mi iść do domu się wyspać i coś zjeść. Doczłapałem smętnie do mojego mieszkania. Otworzyłem drzwi mozolnym ruchem i poszedłem od razu do sypialni padając na łóżko. Zmęczony myślami jak i sytuacją z mim chłopakiem w mgnieniu oka odpłynąłem. Śnił mi się koszmar. Tooru miał zapadnięte oczu, kruche ręce, był jak obłąkany.. Wypominał mi, że jestem egoistą, że nie zauważyłem co się z nim dzieje i doprowadziłem go do stanu wręcz śmiertelnego.
Obudziłem się nad ranem zalany potem. Przypominając sobie sen rozpłakałem się z własnej bezsilności..


__________________________________________________________

wiecie, że dzisiaj jest dzień blogów? xd ja nie wiedziałam ale czytanie pierdół takich jak bravo i popcorn robi swoje xd ludu byłam dzisiaj u lekarza! i wiecie co? w poniedziałek ominie mnie rozpoczęcie roku szkolnego ze względu iż idę na badanie tarczycy .. eh jak coś to umrę xd nie no świry... chyba xdd

4 komentarze:

  1. Tooru i narkotyki!? jestem na nie <.<

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj autorko. :D Zdobyłaś nową czytelniczkę. :) Twój styl pisania i pomysł na opowiadanie to jest coś świetnego :3 Będę wyczekiwać nowej notki i życzę powodzenia w pisaniu dalszych rozdziałów. ^^
    H.~

    OdpowiedzUsuń
  3. Eh ten Alex, jak inteligentnie wytłumaczył twardy problem Gabrysia.Hi hi nie sądzę żeby biedny chłopak długo wytrzymał takie tortury. Niestety niekumaty kolega skazał go na prace ręczne.
    Oh, nie Toruu nie popadnie w nałóg. Jakie on może mieć problemy? Nic o nich dotychczas nie wspominałaś.
    http://stregabiancayaoi.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń