Aleks:
Obudziłem się i poczułem przyjemny ciepły ciężar na sobie,
że aż nie chciało mi się otwierać oczu. Przycisnąłem dłonią do siebie owe ‘coś’
polegiwujące na mnie. Okazał się tym ‘czymś’ pewien osobnik, a mianowicie
Gabriel, którego ujrzałem po uniesieniu powiek. Jeszcze spał. Zastanowiłem się
chwilę jak to się stało, że śpimy w takiej pozycji skoro szedłem spać sam i w
ogóle..
Pogłaskałem jego blond czuprynkę w przypływie jakiejś troski
o tą kruchą istotę. Poczułem gorąco na policzkach jak poruszył się niespokojnie
i uchylił powieki patrząc prosto na mnie.
-Um.. Dzień dobry.- mruknął i potarł piąstką oko- Może
zacznij spać z pluszakiem, a nie ściskać niewinnych ludzi.- wytknął język
podnosząc się do siadu.
-Hah przepraszam, nie bardzo wiem jak to się stało.-
podrapałem się zakłopotany po czerwonej czuprynie.
-Było, minęło. Idę zrobić śniadanie!
Po chwili człapał energicznie do kuchni, a jak wyciągnąłem
się jak kocur z uśmiechem. Mmm miło było tak pospać. Moglibyśmy częściej tak
spać.. STOP! Aleks ogarnij się człowieku! Poklepałem się po gorących policzkach
mimo wszystko uśmiechając się lekko. Taaak to miły poranek..
Ayase:
Podśpiewując pod nosem, z rana przekreśliłem kolejny miniony
dzień w kalendarzu i w kuchni zjadłem płatki zbożowe. Po porannej toalecie
ubrałem na siebie ciuszki szkolne i po poprawieniu umykającego kosmyku mogłem
ruszyć do szkoły. Lekcje jak zwykle nudne, chociaż na długiej przerwie z
rozpędu wpadli we mnie Gabi z Tooru opowiadając o wycieczce z ich nowym
wychowawcą oraz iż przy odrobinie szczęścia i ja mogłem się załapać.
Dowiedziałem się, że za dwa tygodnie planowana jest wycieczka czterodniowa do
ośrodka w górach, by się zintegrować. Tooru uczepił się mojego ramienia prosząc
bym pojechał. No cóż uległem. Po szkole skoczyłem do bankomatu, iż dzisiaj
wpłynęła na nie pokaźna sumka od tatuśka na święta. Poszedłem do marketu, by
najpierw zrobić jakieś zakupy, iż skończyło się mleko, ser i kawa. Czyż ja nie
mówiłem tylko o trzech rzeczach? Bo jakoś tak wyszło, że wyszedłem ze sklepu
obładowany dwoma siatami, bo raz wrzuciłem do koszyka pudełko lodów miętowo
czekoladowych, paczkę ciastek w pomarańczowej polewie jakby ktoś przyszedł,
saszetki z kolorowymi galaretkami, budyń kokosowy, dżem jagodowy, bułeczki
maślane i jeszcze wiele innych.. Wiatr siekał mi policzki, gdy wracałem
spacerkiem do domu. W pewnym momencie dostałem sms-a. Sięgnąłem do kieszeni
spodni wydobywając telefon i odczytując wiadomość od Gabriela, który prosił o
spotkanie. Odpisałem, aby wpadł do mnie to przygotuję jakiś deser i pogadamy. To
co przygotowałem w domu było hm dziwne, ale.. smaczne. Mianowicie nałożyłem po
trzy gałki lodów miętowo czekoladowych do pucharków, a to zostało polane
budyniem kokosowym z wiórkami kokosowymi oczywiście na zimno. Dziwnie brzmi,
ale smak nie do opisania *.*…
Niedługo później pojawił się blondyn. Musiał mieć jakąś
sprawę dość.. hm tajemniczą i co go krępowała, bo jego mina wyrażała lekkie
zażenowanie.
-Dobra chodź Gabi do salonu pogadamy.
Gdy znaleźliśmy się w salonie z pucharkami w ręku zacząłem
widząc, że blondyn się do tego nie kwapi.
-Więc powiesz mi co cię gryzie?
-Ymn.. Musisz tak prosto z mostu..? Chodzi o to żebyś pomógł
mi wymyśleć wymówkę na nadchodzącą nieobecność na lekcjach w piątek.
-Czekaj, czekaj. Nie będzie cię, boo?
-Żeby jechać na tą wycieczkę muszę jeden wieczór dodatkowo
popracować..
-Pracujesz?! Serio? Gdzie?
-Czy to istotne?- zaczął nerwowo wykręcać palce nie patrząc
mi w oczy.
-Jak mam ci pomóc muszę wiedzieć wszystko.
-Ugh..- przełknął ślinę i spojrzał na mnie niepewnie- Jakiś
czas temu podliczyłem ile mi zostało oszczędności jakie zabrałem ze sobą z.. z
rodzinnego domu. Wyszło na to, iż to marne grosze, a do tego już nie długo
święta. Więc zacząłem szukać w różnych ofertach jednakże nic mi się nie
zgrywało ze szkołą i moimi kwalifikacjami.. Jedynie khem właściciel klubu ‘Amour’ mi
pomógł i właśnie tam pracuję..- zagryzł dolną wargę patrząc na mnie uważnie.
-W gejowskim klubie? Jesteś kelnerem, czy może barmanem?
-Um.. Tańczę na róże- szepnął nieśmiało.
-Ty?... Serio?... Wow..- zabrakło mi słów.
-Ale proszę nie mów nikomu!- podniósł głos patrząc na mnie
prosząco- Nawet Tooru. Proszę. Nikt nie może się dowiedzieć!
-A Aleks?
-On już na pewno nie nie nie nie! Nie może!
-Ok..- przytaknąłem jednak do głowy przyszedł mi ciekawy
pomysł, który chciałem zrealizować dwa dni przed wycieczką i tu wcale nie
chodziło o wydanie sekretu Gabiego!
Dostałem niespodziewanego mms-a od Tooru. Otworzyłem go i aż
zaczerwieniły mi się policzki. Co za głupol! Wysłał mi zdjęcia kajdanek z
puszkiem, do których w komplecie była obróżka i kilka słów od niego z obietnicą
na udany wieczór..
~Dzień wyjazdu na wycieczkę
Tooru:
Od dobrych dwóch godzin całą gromadką siedzieliśmy na swoich
torbach pod budynkiem szkoły. Autokar się spóźniał, a uczniowie wraz z
nauczycielami osiągali szczyty irytacji. Jedynie nasza czwórka siedziała
spokojnie i pożerała jabłka, które miał ze sobą mój aniołek Ayase. Nowy
wychowawca sięgnął po raz kolejny po telefon i zaczął dzwonić po naszego
kierowcę. Jak zwykle odpowiedzią było ‘niedługo przyjadę’. Yuichi odsunął się
kilka kroków dalej, by dopowiedzieć kilka słów nie dosłyszalnych dla nas.
Zaledwie 15 minut później siedzieliśmy wygodnie w autobusie. Ja na miejscu z
Aleksem, a przed nami Gabi i Ayase.
Z czerwonowłosym zacząłem przeglądać magazyn sportowy, bo
jakoś tak się złożyło, że sporo nas ostatnio na ten temat ominęło. O szkolnej
drużynie koszykówki, której kapitanem jest Aleks oczywiście też był artykuł,
krótki, ale zawsze jakiś. Czerwonowłosy w pewnym momencie dziwnie drgnął, więc
podążyłem za jego wzrokiem. Okazało się, iż jego jeden ze sportowych ulubieńców
podczas końcówki jednego z meczy otwarcie przyznał się, że jest gejem. Jego
fani nie poczuli wstrętu tylko starali się go wspierać, gdyż byli i tacy co nie
akceptowali tego. Podobno jego wyznanie i akceptacja przez innych napędziło go
do działania i stara się być jeszcze skuteczniejszym zawodnikiem. Kasuse
zawiesił się chwilowo, lecz nie odzywając się nic przeglądał dalej.
Po długich godzinach jazdy, gdzie kark bolał niemiłosiernie,
a pośladki prawie, że zesztywniały dojechaliśmy na miejsce. Piękna jak się
okazało, już ośnieżona okolica. Ośrodek był dość spory z ofertą pięcioosobowych
pokoi dla szkół. Nasza czwórka wywalczyła jeden pokój, a do nas miał dołączyć
jeszcze jakiś chłopak imieniem Kai.
Do wieczora byliśmy już najedzeni obiadkiem w stołówce,
rozpakowani i nakręceni, by coś porobić, i poznać tajemniczego Kai’a, którego
nie mieliśmy okazji jeszcze poznać. No dopóki nie wparował do pokoju jak burza.
-Hejo misiaczki!- zawołał od progu kolorowo włosy, rzucając
swoje rzeczy na wolne łóżko- Jestem Kai.
Po przestawieniu się i takich tam pierdołach zasiedliśmy
piątką w kółku rozmyślając nad zajęciem na dzisiejszy wieczór.
-Serio nie wiecie?- spojrzał na nas zdziwiony Kai- Zapraszamy
jeszcze ze dwa pokoje do nas i gramy w butelkę!
Było nas mniej więcej po równo.. W zasadzie 8 chłopaków i 7
dziewczyn. Nie kojarzyłem połowy z nich, ale szalony współlokator uwielbiał
chyba każdego człowieka na ziemi, więc mieliśmy tak właśnie grać i zacieśniać
więzy.
-Na co gramy?- pierwszy raz od kilku godzin odezwał się
Gabi.
-Na całowane!- pisnęły zgodnie 3 dziewczyny, a z nimi
oczywiście nie kto inny jak Kai.
-No to jedziemy.- zatarł ręce, yy chyba Rino.
Z moim chłopakiem cały czas utrzymywałem kontakt wzrokowy,
chcąc wiedzieć jaka jest jego reakcja, ale na szczęście wszystko było w
porządku i mogliśmy się bawić.
Minęły już dwie godziny, a my nadal graliśmy śmiejąc się w
najlepsze. Najciekawsze parka akurat trafiła nam się pod koniec gry..
Aleks:
Szczęście chciało, że całowałem się tylko z czterema
dziewczynami, a jeszcze żadnym chłopakiem. Nie było to coś nadzwyczajnego tylko
zabawy na obozie, a później i tak będziemy się wszyscy normalnie mijać w
szkole.
-Dobra panie i panowie ostatnia runda.- zarządziłem, bo
dochodziła pierwsza w nocy, a jutro z rana mieliśmy być na nogach.
Zakręciłem energicznie butelką. Krążyła dookoła dłuższą
chwilę, gdy nagle zatrzymała się przed jedną postacią. Uniosłem wzrok i
ponownie ujrzałem błękitne tęczówki, które ostatnimi czasy można, by
powiedzieć, że mnie prześladują. Przełknąłem ślinę i zwilżyłem wargi delikatnie
przybliżając się do blondyna.
-Wielki finał.- szepnąłem i przybliżyłem się do niego bliżej
przymykając oczy…
_______________________________________________
Mruczek- dzięki sister, bez ciebie nie dałabym rady, mam nadzieję, że rozdział nie jest, aż tak zły..